Luke Shaw jest jedną z najjaśniejszych gwiazd Euro 2020. To zupełnie wbrew temu, co wieszczył mu Jose Mourinho.
Choć siedem lat temu Shaw przeniósł się z Southampton do Manchesteru United, jego przygoda na Old Trafford nie zawsze była usłana różami. Anglik ma za sobą okres sinusoidalny, gdy formę znakomitą przeplatał okresami słabymi. Jeden z takich przyszedł, gdy zespół prowadził słynny "The Special One".
W 2017 roku Portugalczyk na szczędził cierpkich słów pod adresem lewego obrońcy. – Nie sadzam go nawet na ławce rezerwowych, bo nie jestem w stanie zestawić go z innymi piłkarzami, mogącymi grać na tej pozycji. Nie mogę porównać sposobu jego trenowania i zaangażowania oraz ambicji z innymi. Jest po prostu daleko, daleko w tyle – tłumaczył wówczas trener. I bez skrupułów rezygnował z usług utalentowanego gracza.
Shaw wziął sobie te słowa do serca. W kolejnych miesiącach zaangażował do współpracy prywatnego trenera fitness, nawet dni wolne spędzał w ośrodku treningowym, od Mourinho otrzymywał słowa pochwały, a potem wyróżnił się w trakcie treningów przedsezonowych, gdy królował podczas testów sprawnościowych. – Umiejętności miał zawsze, ale ma już innę mentalność. Stawia sobie wielkie wymagania, chce być w każdym meczu wyróżniającym się zawodnikiem na placu. Ma ku temu znakomite predyspozycje – chwalił po ostatnich meczach kolega z szatni klubowej i reprezentacyjnej, Harry Maguire.
Choć od jego gry u Mourinho minęło sporo czasu, Portugalczyk jednak wciąż nie docenia Anglika. Przyznał, ze w meczu z Czechami w niektórych fragmentach spotkania Shaw był wręcz dramatyczny, ale sam zainteresowany niewiele sobie z tego robi. – Przywykłem do tego, że mówi o mnie negatywne rzeczy. Po prostu to pomijam – skontrował.